Zwyczajna bajka
Autorzy | Anna Machacz |
Ilustracje | Małgosia Machacz |
W tekście wykorzystane zostały fragmenty bajki „Różnimy się skrzydłami” autorstwa Magdaleny Żukowskiej-Bąk
Pobierz: Zwyczajna bajka
Ta historia jest całkiem zwyczajna. Tak jak zwyczajny jest jej bohater o imieniu Krzyś oraz miejsce akcji, czyli małe miasteczko leżące gdzieś na środku mapy.
Dzień był jak co dzień. Zabłysnął pojedynczym, porannym promieniem słońca i zgasł, by ciężkie chmury mogły usadowić się na niebie.
– Znów będzie ponuro – pomyślał Krzyś przewracając się na lewy bok i chowając głowę pod kołdrą.
Od kilku miesięcy słońce nie zaglądało do Zwyczajnika i skutecznie ukrywało się za chmurami. Miasteczko zamieszkiwali zwyczajni ludzie, którzy stawali się coraz smutniejsi, a Krzyś miał wrażenie, że robili się też coraz bardziej szarzy. Już mało kto się uśmiechał, a na placu zabaw nie słychać było dziecięcego, radosnego gwaru. Zwyczajność zamieniała się w smutek, a to bardzo niepokoiło Krzysia. Postanowił więc udać się do mieszkającej na skraju miasteczka bajczychy.
Babcia opowiadała mu, że ma ona wielkie moce odpędzania duchów i umiejętność przepowiadania przyszłości. Ludzie w miasteczku gadali natomiast, że to czarownica i należy na nią uważać, by nie rzuciła na kogoś czaru. Chłopiec i tak wierzył, że może znaleźć tam pomoc.
Gdy obudził się kolejny szary dzień w Zwyczajniku, Krzyś udał się do domku bajczychy. Wokół jej chaty rosły pachnące zioła i kolorowe kwiaty, co zaskoczyło chłopca, bo był to wyjątkowo barwny obraz, który trudno było zobaczyć w miasteczku w ostatnich czasach.
Nabrawszy odwagi, zapukał do drzwi i już po chwili siedział w przytulnej kuchni,
a pani Zosia przygotowywała mu kubek aromatycznego naparu z tymianku, szałwii oraz malin.
– Nie wygląda pani na czarownicę – uśmiechnął się Krzyś.
– Bo nią nie jestem, ale wiem, że ludzie w miasteczku myślą, że mam jakieś magiczne moce – zaśmiała się – ale ja jestem bajczychą, tak jak moja mama, babcia i prababcia. Znam się na ziołach, więc pomagam ludziom leczyć ich schorzenia i słucham uważnie ich opowieści. A co cię do mnie sprowadza Krzysiu?
– Smutek! Czy zauważyła pani, jak bardzo smutni są mieszkańcy naszego Zwyczajnika? Już prawie nikt się nie uśmiecha, i okazuje się, że jednym z nielicznych kolorowych miejsc w miasteczku jest pani ogród. Słońce zapomniało o nas i chowa się za chmurami już od tak dawna. Trzeba temu zaradzić, bo jak tak dalej pójdzie to nasze miasteczko stanie się najbardziej zasmuconym miejscem na świecie!
Pani Zosia popatrzyła na chłopca i zamyśliła się.
– Wiesz Krzysiu, sądzę, że mieszkańcom Zwyczajnika brakuje nadziei, która pomaga przetrwać trudne chwile w życiu.
– Ale gdzie ją znaleźć? – zapytał chłopiec.
– W naszym mieście mieszka dużo Aniołów, musimy poprosić ich o pomoc.
– Takich ze skrzydłami? – Krzyś nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
– Chodź, przejdziemy się po Zwyczajniku i opowiem ci o naszych lokalnych Aniołach.
Pani Zosia i Krzyś wyruszyli na spacer ulicami miasteczka, które zasnute było lekką mgłą. Ku zdziwieniu chłopca, co jakiś czas wyrywał się z nieba delikatny promyk ciepła.
– Widzi pani? To niewiarygodne, ale poczułem dotyk słońca na policzku!
– Krzysiu, chyba masz nadzieję, że w końcu wyjdzie ono zza chmur – pani Zosia uśmiechnęła się patrząc w niebo – Widzisz ten domek? Tu mieszka pan Andrzej, piekarz, który od wielu lat dzieli się swoimi smakołykami z sąsiadami.
Chłopiec przypomniał sobie siwego pana, który częstował go czasem pysznym kołaczem z serem. Mama zawsze opowiadała mu, że ten wypiek przypomina jej dzieciństwo, kiedy to babcia Ania piekła malutkie, okrągłe pyszności.
– O popatrz Krzysiu, ten niewielki park to dzieło mieszkańców tej kamienicy – wskazała na pobliski budynek. Chcieli stworzyć miejsce, w którym każdy znalazłby dla siebie cień i mógł nacieszyć oczy zielenią. Udało się im to znakomicie! A w tym bloku na ulicy Radosnej, na 7 piętrze mieszka rodzeństwo, Grześ i Gosia, którzy pomagają w zakupach i sprzątaniu pani Klementynie.
I tak Krzyś i pani Zosia chodzili ulicami Zwyczajnika, w którym żyło, jak się okazało, tylu niezwykłych ludzi.
– Czyli to takie nasze lokalne Anioły? – zapytał po dłuższej chwili milczenia chłopiec – A pani? Pani też jest Aniołem?
– Krzyś. Każdy z nas może być Aniołem na swój sposób, pomagając, wspierając, uważnie słuchając i po prostu rozmawiając. Czasem najlepszym prezentem dla drugiego człowieka jest uśmiech a małe gesty dobroci są jak skrzydła, które pozwalają nam latać.
– Pani Zosiu, to jak możemy pomóc naszym mieszkańcom, by rozpostarli znów skrzydła?
– Mam pomysł! Poczytajmy im bajki. W domku na ulicy Motylowej mieszka pani Madzia, która pisze niezwykłe historie, opowiadające o tym jak pięknie różnimy się skrzydłami.
– Ale jak bajka może komuś pomóc?
– Może dać nadzieję Krzysiu. A przecież teraz naszym mieszkańcom potrzeba tego najbardziej.
Krzyś i pani Zosia postanowili zaprosić wszystkich na wielkie czytanie na polanie.
A było to w piękne czerwcowe popołudnie.
Pani Madzia, zasiadła na kolorowym kocu i przeczytała jedną ze swoich ulubionych bajek „O bączku Antku, który nie umiał latać” z książki „Różnimy się skrzydłami”. Główny bohater tej historii miał chore skrzydełko i dlatego nie mógł wzbić się w górę, jak jego inni skrzydlaci koledzy i koleżanki.
Wszyscy z zapartym tchem słuchali opowieści o pomysłach, które miały pomóc małemu bączkowi, a i nowe pojawiały się wśród najmłodszych słuchaczy. Mała Kasia powiedziała, że ona oddałaby swoje skrzydełko Antosiowi, co niezwykle poruszyło panią Madzię.
W bajce okazało się, że Antoś, wraz z tatą, dzięki uważnemu obserwowaniu przyrody, skonstruowali nowe skrzydełka. Byli bardzo mądrzy i użyli wirującego listka klonu. Jeden z bardziej wzruszających fragmentów bajki brzmiał tak:
„Jednym ruchem Antoś otworzył skrzydełka i poczuł, że leci! Z góry wszystko wydawało się takie malutkie!
– Anetek, nie bój się! – wołał z dołu tata. – Dasz sobie radę! Świetnie ci idzie!
– Ja latam! Latam! Jak inne bączki! Ojej, jak cudownie! Jakie to wspaniałe uczucie! – krzyczał wzruszony Antoś. – Tato, tato, my naprawdę skonstruowaliśmy skrzydła, które pozwalają mi latać! Ale tata nic nie mówił. Tylko płakał.”
I nie był w tym sam, bo podczas czytania, widać było, że niektórzy ukradkiem ocierali łzy ze wzruszenia a Krzyś słuchał jak zaczarowany. W pewnym momencie popatrzył do góry i zobaczył jak ciężkie chmury bardzo powoli zaczynają rozsuwać się niczym teatralna kurtyna, a promienie słońca jak światła reflektorów, wychylają się zza nich. Rozpoczynało się piękne, podniebne widowisko.
Wszyscy mieszkańcy niedowierzali, a na ich twarzach w końcu zagościły uśmiechy.
Pani Madzia w tym czasie zakończyła swoją historię słowami:
„I tak mały Antoś i jego tata udowodnili wszystkim, że prawdziwe ograniczenia kryją się wyłącznie w głowach, a wsparcie i akceptacja bliskich mogą być wspaniałą motywacją do działania. Dziś Antoś spełnia swoje marzenia o lataniu. I jest w tym prawdziwym mistrzem.”
Na polanie zapanowała cisza. Słychać było tylko szum wiatru i trzepotanie skrzydełek owadów. Być może był wśród nich również bączek Antoś. Słowa pani Madzi delikatnie otuliły mieszkańców Zwyczajnika a rozgrywający się złocisty spektakl zachwycił efektami specjalnymi. Uśmiechy na twarzach słuchaczy były najlepszą nagrodą dla autorki. Po chwili wszyscy zaczęli klaskać, by podziękować za piękną opowieść.
– Pani Zosiu – zwrócił się do bajczychy Krzyś – tak sobie myślę, że zwyczajność może być nadzwyczajna, tylko trzeba umieć to dostrzec.
– Tak mój drogi. Nasze serca muszą być otwarte, byśmy nie stracili nadziei.
Gdy umiemy patrzeć z uważnością to WIDZIMY, a gdy słuchamy z wrażliwością, to SŁYSZYMY. I wtedy zwyczajność staje się nadzwyczajna a my mamy okazję do wyjątkowych spotkań z dobrymi ludźmi.
Nagle dało się usłyszeć subtelny dźwięk. Pani Zosia popatrzyła na Krzysia i zapytała:
– Słyszałeś? Chyba nasze Anioły rozpościerają skrzydła do lotu.