Aleksandra Głusek
Wszystko zaczęło się od domu rodzinnego i ściany, z której mogłam korzystać jak z płótna. A że byłam bardzo mała, a ściana dość spora, to utwierdzałam się w przekonaniu, że malarstwo daje nieograniczone możliwości. Upewniała mnie też w tym rysująca Mama, która kupiła mi pierwszą sztalugę. Z resztą z tego magicznego przedmiotu korzystam do dziś.
Uwielbiam zapach terpentyny i taniec kapryśnych akwareli, a tworzenie kosmicznych, kolorowych rzeczywistości to nie tylko pasja, ale także artystyczny azyl.