O kasztanku, który bał się wyjść ze swej skorupy
Autorzy | Anna Krause |
Ilustracje | Anna Krause |
Pewnej jesieni, wśród konarów rozłożystego kasztanowca, pojawił się mały Kasztanek.
Dobrze mu było wewnątrz swej ciepłej skorupki. Lubił uczucie, gdy powiew delikatnego wiatru kołysał gałązką, do którego przyczepiony był jego okrągły domek. Czuł się bezpiecznie w swej kolczastej twierdzy, otoczony gąszczem wielobarwnych liści.
Pobierz: O kasztanku, który bał się wyjść ze swej skorupy
Nie raz jednak słyszał, jak ptaki i wiewiórki mieszkające po sąsiedzku, zachwycają się pastelowymi wschodami słońca i ognistym niebem podczas zachodu. Nie dawał się jednak namówić na wyjście ze skorupki. Strach przed nieznanym był silniejszy niż chęć ujrzenia otaczającego go świata.
Pewnej październikowej nocy, gdy wichura zaczęła z pełną mocą targać koroną potężnego drzewa, Kasztanek poczuł jak bezwładnie spada. Uderzając o zmarzniętą ziemię usłyszał złowrogi dźwięk pękającej skorupki. Był przerażony! Tamtej nocy po raz pierwszy ujrzał świat. Nie był on jednak tak piękny i przyjazny, jak opisywały go zwierzęta.
Gdy wiatr ustał, a niebo rozświetliły pierwsze promienie wschodzącego słońca, Kasztanek odważył się ponownie wyjrzeć przez szczelinkę na zewnątrz. Dwoje ogromnych czarnych oczu wpatrywało się w niego z ciekawością.
– Szukam przyjaciela – powiedział wesoło przyjazny głos – ale…te twoje kolce…Czy mógłbyś wyjść ze swej skorupki i się pokazać?
Oczy i głos należały do młodego jelonka, który mimo niegroźnego wyglądu i dobrych zamiarów sprawił, że Kasztanek ze strachem wcisnął się w najciemniejszy kąt swej izdebki i odrzekł:
– Te kolce, to moja jedyna broń, a skorupka, choć pęknięta, jest moim jedynym schronieniem. Nie znam innego świata.
– Teraz poznałeś mnie, a ja znam chyba lekarstwo na twój strach. Zaufaj mi, a zabiorę cię w miejsce, gdzie będziesz bezpieczny. Zaopiekuję się tobą, a może nawet się zaprzyjaźnimy. Co ty na to?
Kasztanek jeszcze raz spojrzał w pełne nadziei wielkie czarne oczy i pomyślał: „Cóż, chyba nie mam wyjścia.” Pomału, pełen obaw i niepewności, opuścił swoją skorupkę.
– Przygotuj się na małą wycieczkę – powiedział jelonek, po czym zaczął delikatnie turlać kasztanka swoim wilgotnym noskiem w tylko jemu znane miejsce.
Świat kasztanka nagle zawirował, nie tylko poprzez zmieniające się wokół krajobrazy, ale też przez świadomość, że teraz już nic nie będzie takie samo. „Czy to podróż do lepszego miejsca, tak jak obiecał jelonek? Czy decyzja o opuszczeniu skorupki była dobrą decyzją?” W głowie kasztanka kłębiły się setki myśli.
– Ah… – westchnął cichutko i tylko mała iskierka nadziei tląca się na dnie jego serduszka dodawała mu odwagi.
– Jesteśmy na miejscu! – oznajmił radośnie jelonek – Tu słońce będzie codziennie dbało o to, aby było ci ciepło, wiatr nie będzie cię niepokoił, a deszcze zroszą cię, gdy tylko będziesz spragniony. Ziemia w tym miejscu jest żyzna, więc nie zabraknie ci pokarmu.
Kasztankowi zajęło trochę czasu zorientowanie się, gdzie jest, kto do niego mówi i co tak w ogóle się dzieje. Po wyczerpującej podróży wciąż strasznie kręciło mu się w głowie i przez chwilę zastanawiał się, czy aby nie śni. Ale to nie był sen…Właśnie przybył do miejsca, gdzie miał spędzić resztę swojego życia.
Mijały tygodnie. Wraz z ostatnim opadłym liściem minęła jesień. Nastała mroźna zima, która swym śnieżnym puchem jak pierzyną otuliła świat. Świat spał, ale nie przyjaźń kasztanka i jelonka. Jej siła zdawała się roztapiać śnieg i lód. Sprawiała, że wszechobecnie panujące zimno było możliwe do zniesienia.
Wraz z nadejściem wiosny stało się jeszcze coś, co wprawiło Kasztanka w zdumienie, a jelonka napełniło taką radością, że zaczął skakać i śmiać się ze szczęścia.
– Nareszcie! – wykrzyknął – Od dziś, Kasztanku, pozwól, że będę zwracać się do ciebie panie kasztanowcu – roześmiał się jelonek i fiknął wesoło koziołka.
Jasnozielony pęd kiełkujący z kasztankowej głowy piął się nieśmiało w górę…
Pierwsze listki młodziutkiego kasztanowca zieleniły się w słońcu. Kasztanek śmiał się, że jego przyjaciel też kiełkuje – na główce jelonka pojawiły się różki, które rosnąc dodawały mu powagi i sprawiały, że wyglądał coraz bardziej dystyngowanie.
Mijają lata, a na polanie majestatycznie króluje ogromny kasztanowiec. W jego bujnej koronie schronienia szukają ptaki i wiewiórki.
W jego cieniu co dzień przechadza się piękny jeleń, dumnie nosząc na głowie swe imponujące poroże.
Kto wie, może ktoś z was trafi kiedyś przypadkiem na tę łąkę.